Dawno już nie wyciągnąłem
dłoni
czas słowa przysłonił
usypiając życie
nadszedł moment w
którym to wracam
z mroku duszony
przez demony
obudzony wędrowiec
który rozpoczyna
nowa słów wędrówkę
przestraszony współczesnym
złem
widzący cieknąca z
serc krew
nowe miejsce inne
otwarte dębowe drzwi
nie czas na sny i
marzenia
tu jestem ją i
nasza ziemia.
Patrzysz i
przychodzisz tu
chcesz dostrzec moc tych słów
chcesz dostrzec moc tych słów
nie znajdziesz tu
na pewno delikatności róż
ale prawdziwy
świat który czeka cię tam
napadnie cię
strach kiedy usłyszysz płacz
opuścisz głowę
ocierając stronie
z wysiłku byś na
jutro miała chleb
słyszysz śpiew
ludzkich serc
ciężar oddechu
ciszę bezdechu
jedni bez zazdrości
pływają w luksusie
reszta topi się w
biedzie
sprawiedliwości
nigdy nie było i nie będzie
Patrz na
horyzoncie okręt płynie
wprost na skały
szkoda marynarzy
ich już nikt nie
uratuje
sternik zabłądził
okręt zatopił
nasze życie jest
na mieliźnie
lecz dalej płynie
do momentu aż
bicie serca zaginie.