sobota, 1 listopada 2008

...Rozstanie...

Biegnę po pustkowiu uczuć
zakrywając oczy przed wiejącym pustynnym smutkiem
łapiąc oddech rozpaczy
słysząc ból przemawiający
czuć pod stopami tysiące ziaren piaskowych łez
tylko biec nie zatrzymując się.


W swoim świecie uwiłem sobie gniazdo
z patyków miłości, traw zazdrości, źdźbła bliskości
jednak jeden grzmot zniszczył to wszystko
Widok złamanego serca, stłumionej zazdrości
bez źdźbła bliskości bez cząstki miłości.

Widziałem jak spadł z nieba piękny ptak
tak czarny jak mój strach,
tak zły jak mego życia smak
podchodząc tam gdzie spadł
zobaczyłem podcięte skrzydła dwa...
Któż mu to uczynił, któż mu kazał się wzbić
Kim że był ten ktoś? - kto kazał mi biec
po pustyni prawdziwych łez...

Jemu podcięto skrzydła,
mi pozostaje tylko jedno modlitwa
Kazano mu się wzbić
Mi kazano w rozpaczy żyć
On umarł bo ktoś skazał go na śmierć
Ja umrę bo ktoś zniszczył mój świat
złamał serce, pozbawił tego co najpiękniejsze...

2 komentarze:

  1. pięknie piszesz....
    tylko kto Cię poeto tak zranił?

    OdpowiedzUsuń
  2. ja też chcę tak pisać... ślicznie... a ten kawałeczek o "stłumionej zazdrości" jest aktualny jeśli chodzi o mnie :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz napisz kilka słów...
Kamil M.