Szedłem doliną Chochołowską,
i doliną tak piękną - ścieżką zamyślenia i miłości.
Tam gdzieś w Połoninach, padał wtedy deszcz,
nie wiem czy wiesz, że kochałem ten spadający listek
Anioły przechadzały się ze mną po dróżkach witając Dzień
Dobry!
Dobry Boże bądź pozdrowiony!
Niektóre Anioły tam były samotne, takie swawolne, ocierające
pot na skroni
czasem słońce, chmury przysłoni.
Piękny obraz kiedy
Anioły,
za dłonie się trzymają, ustami połączeni gdzieś na uboczu
tam na polanie uśmiechnięci, tam na wzniesieniu tacy
oddaleni.
jak by tu nie byli, jak by tutaj nie żyli.
Przysiadłem na kamieniu ocierając wspomnienia,
o chwilach i Anielskich śladach
o płomieniu ogniska, i chwilach magicznych
otartych stopach, gorącym asfalcie
wędrówce we mgle.
Szlak na Czarny Staw, łzy z radości, uśmiech z miłości
wstał nowy dzień, z radością witam go kocham Cię życie.
Opadła mgła, nad wzgórzem widząc słońce
gdzieś tam kogut zawołał budźcie się Anioły!
Boże ja do Ciebie zanoszę modlitwę idąc dróżką na szczyt.
Choć Cię nie widzę, choć wiatr mi o Tobie mówi…
Jestem blisko, jestem tak blisko
wyciągam do Ciebie
dłoń
Ty wiesz że kocham Cię,
wiesz że płaczem czasem żegnam dzień.
Widzisz czasem moją radość, widzisz mnie jak ziarenko piasku
nic nie znaczące a jednak Boże bardzo Cię kochające.