środa, 14 stycznia 2009

Nie rańmy się...



Tulę sie do ciebie twoja dłoń odsuwa mnie, 
całuję Cie twoja twarz ona odwraca się,
szepcze słów kilka przepraszam Cię.
 Za to że zraniłem rzuciłem kilka ostrych słów,
jak głaz zimny obojętny wbiłem ci nóż
zabrakło zrozumienia wiem to teraz już.
Czas płynie dalej ja zatrzymać go nie potrafię,
wprowadziłem nie potrzebny chłód
arktyczny powiew zmarzniętych słów.

Bierzesz z szafy szary koc okrywasz ciało 
trzymając w ręku kubek biały patrzysz na mnie. 
W tym kubku jest łyk smutku, nie mówisz nic 
każdy łyk pogłębia moją winę.
Cierpienie zaciskasz w sobie 
aby nie pokazać swoich łez.
Coś mi mówi - wstań i wyjdź 
zostaw to duszę zranioną dziś...
Pozwól jej normalnie żyć,
z poczuciem ogromnej winy zamykam za sobą drzwi.
Idąc schodami sumienia 
trzymając dłonią się zimnej poręczy
przypominam sobie sens dla kogo chcę żyć.

Świadomość wielkiej zależności gorącej miłości
do osoby, która jest kimś wyjątkowym
nie pozwala sprowadzić snu tej nocy.
Pisząc głuche wiadomości, 
tracąc nadzieje na przebaczenie.
Mijają godziny w przejmującej samotności
dostaje szansę naprawienia swoich słów.
Z poczuciem przebaczenia i możliwości naprawienia
przychodzi sen...

1 komentarz:

  1. ah co ja mogę Ci napisać - niesamowite po prostu. :)

    do napisania.
    Sam -Wiesz - Kto;) ^^

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz napisz kilka słów...
Kamil M.